Plany były ambitne ale w rezultacie zrobiłam tylko połowę tego co planowałam :)
Odebrałam zdjęcie rentgenowskie mojej nogi , podejrzenia lekarza (ostroga piętowa) się nie sprawdziły bo radiolog nie stwierdził żadnych zmian w mojej stopie . I cholercia zaczęłam się bać ... szczerze byłam nastawiona na te ostrogi , kumpel pocieszył , że leczą ultradźwiękami , laserem , bez cięcia i byłam spokojna . A teraz to może być co kolwiek .... Noga boli tak jak bolała , a nawet bardziej , jadę na przeciwbólowych . Wizyta u ortopedy 15 lipca ... wcześniej nie da rady , nawet prywatnie . Znalazłam zaledwie jednego prywatnego ortopedę , do którego była by szansa dostać się na przyszły tydzień ale już kilka osób które miało z nim przyjemność szczerze mi odradza .Ten do którego jestem zapisana z kasy chorych też ponoć rewelacyjnym specialistą nie jest ( sama Pani radiolog mi to powiedziała :P ) . Pozostaje cierpliwie czekac do 15 i mieć nadzieję , że jakoś to będzie .
Miałam "przyjemność" odwiedzić ZUS , chciałam się wyrejestrować z ubezpieczenia mojego męża , bo teraz jestem ubezpieczona już u siebie w pracy , okazało się , że sprawę musi załatwić u swojej księgowej w pracy mąż , procedura może potrwać nawet 3 miesiące , jest też wielkie prawdopodobieństwo , że moja dyskietka do ubezpieczenia w międzyczasie przestanie działać i wtedy muszę się udać do ZUS-u po zaświadczenie , że jestem ubezpieczona ...
Jutro wielkie pranie i pakowanie bo w piątek wyruszamy ze znajomymi na weekend do Żywca . Oby pogoda dopisała, chociaż patrząc za okno wątpię :)
W pracy atmosfera już lepsza ( oby tak dalej ) .
Trzymajcie kciuki za pogodę i za moją nogę :)
Pozdrawiam
P
środa, 26 czerwca 2013
środa, 19 czerwca 2013
Po prostu zły dzień ...
Męża nie ma , to tu się wygadam .
Zacznijmy od początku ...
7.15 - otwieram drzwi ( a bym zapomniała na początku szarpię się z ogromną paką gazet którą dostawca ZAWSZE położy pod drzwi co blokuje wejście do sklepu , a całe 3 kroki dalej jest specialna skrzynia na prasę ale to już drobnostka :P ) dostaję w twarz całą masą gorącego powietrza . Automatycznie otwieram drzwi i odpalam wiatrak , efekt marny i już wiem .... to będzie ciężki dzień .
Jest dostawa , płacę , odbieram , wyceniam , wykładam , w między czasie obsługując kilku na prawdę ciężkich klientów . Czuję jak pot dosłownie leci mi po plecach , po twarzy , po mojej wyprostowanej rano grzywie zostało już tylko wspomnienie .
Przyjeżdża kurier z biura rachunkowego , daję mu moją i bratowej umowę o pracę i resztę świstków .
13.00 - zjawia się szefowa , mówię jej kto był , co i jak i dostaję zje** , bo czemu do biura nie oddałam też oryginałów naszych umów ( zawsze myślałam , że oryginał dostaje pracownik , a kopia jest u księgowej / szefowej ale widać się myliłam ) następna zje** bo nie oddałam kurierowi faktur ... ( tu pominiemy fakt , że szefowa miała rano przyjechać przyszykować które faktury i dokumenty można już oddać ) , gdyby były przyszykowane to bym wiedziała/ pamiętała a tak wyleciało mi totalnie .
Na "pożegnanie" zadaję jej 3 pytania , czy a jeśli tak to od kiedy jesteśmy zgłoszone do ubezpieczenia ( bo M. musi iść do księgowej u siebie w pracy i wyrejestrować mnie ze swojego ubezpieczenia ) czy NIP ( jako , że jest to moja pierwsza praca) mam wyrobić sobie sama , czy wniosek w moim imieniu składa księgowa , pytanie ostatnie czy szanowne biuro rachunkowe przefaksowało już do medycyny pracy skierowania na badanie ( wysyłają juz od 2 tygodni ) - na wszystko otrzymałam jedną odpowiedź NIE WIEM ...
Potem była jeszcze zje** za to , że ktoś prawdopodobnie nie wpisał faktury , jutro ma przyjść duplikat i sprawa się wyjaśni , ale lepiej rozdmuchać to dziś .
Ale co zrobić skoro szef ma zawsze rację .
Mówię grzecznie do widzenia i wychodzę , więcej na klatę dziś nie dam rady przyjąć .
Teraz próbuję się zrelaksować , ale kiepsko mi idzie . W głowie jedna myśl - jeszcze tylko jutro !!!
P
Zacznijmy od początku ...
7.15 - otwieram drzwi ( a bym zapomniała na początku szarpię się z ogromną paką gazet którą dostawca ZAWSZE położy pod drzwi co blokuje wejście do sklepu , a całe 3 kroki dalej jest specialna skrzynia na prasę ale to już drobnostka :P ) dostaję w twarz całą masą gorącego powietrza . Automatycznie otwieram drzwi i odpalam wiatrak , efekt marny i już wiem .... to będzie ciężki dzień .
Jest dostawa , płacę , odbieram , wyceniam , wykładam , w między czasie obsługując kilku na prawdę ciężkich klientów . Czuję jak pot dosłownie leci mi po plecach , po twarzy , po mojej wyprostowanej rano grzywie zostało już tylko wspomnienie .
Przyjeżdża kurier z biura rachunkowego , daję mu moją i bratowej umowę o pracę i resztę świstków .
13.00 - zjawia się szefowa , mówię jej kto był , co i jak i dostaję zje** , bo czemu do biura nie oddałam też oryginałów naszych umów ( zawsze myślałam , że oryginał dostaje pracownik , a kopia jest u księgowej / szefowej ale widać się myliłam ) następna zje** bo nie oddałam kurierowi faktur ... ( tu pominiemy fakt , że szefowa miała rano przyjechać przyszykować które faktury i dokumenty można już oddać ) , gdyby były przyszykowane to bym wiedziała/ pamiętała a tak wyleciało mi totalnie .
Na "pożegnanie" zadaję jej 3 pytania , czy a jeśli tak to od kiedy jesteśmy zgłoszone do ubezpieczenia ( bo M. musi iść do księgowej u siebie w pracy i wyrejestrować mnie ze swojego ubezpieczenia ) czy NIP ( jako , że jest to moja pierwsza praca) mam wyrobić sobie sama , czy wniosek w moim imieniu składa księgowa , pytanie ostatnie czy szanowne biuro rachunkowe przefaksowało już do medycyny pracy skierowania na badanie ( wysyłają juz od 2 tygodni ) - na wszystko otrzymałam jedną odpowiedź NIE WIEM ...
Potem była jeszcze zje** za to , że ktoś prawdopodobnie nie wpisał faktury , jutro ma przyjść duplikat i sprawa się wyjaśni , ale lepiej rozdmuchać to dziś .
Ale co zrobić skoro szef ma zawsze rację .
Mówię grzecznie do widzenia i wychodzę , więcej na klatę dziś nie dam rady przyjąć .
Teraz próbuję się zrelaksować , ale kiepsko mi idzie . W głowie jedna myśl - jeszcze tylko jutro !!!
P
środa, 12 czerwca 2013
A miało być ...
tak pięknie . Dziś miało być nasze szkło , i nasz okap też miał wisieć , ale okazało się , że musimy poczekać do przyszłego tygodnia , słyszę już to 2 czy nawet 3 raz i wiecie co już nie chce mi się czekać . Bo niby kuchnia gotowa ale jednak nie . Miały być zdjęcia ale z w/w powodów nie będzie , bo tak bez sensu pokazywać nie skończoną kuchnię . W pracy ok. no prawie ok . Na magazynie przecieka dach a w sklepie grasuje mysz :/ Pół zmiany przestałam na kartonie , niby myszy mnie nie obrzydzają ale to dziwne uczucie jak nagle gryzoń pod nogami przeleci . I te ciągłe nasłuchiwanie czy nic nie szeleści i czy znów nie wyjdzie . Horror . Mam nadzieję , że w końcu się złapie bo tak się nie da pracować .
Z optymistycznych wiadomości , dziś przyjechały nasze umowy , więc do końca tygodnia będę już pracować na legalu :) Moja pierwsza praca :) Dumna jestem .
A na ostatni weekend czerwca wybieramy się całą paczką do Żywca , niby tylko 2 dni ale potrzeba mi a własciwie nam takiego oddechu od tego wariackiego tempa :)
Na następny raz zgłoszę się już ze zdjęciami kuchni .
Pozdrawiam
P
Z optymistycznych wiadomości , dziś przyjechały nasze umowy , więc do końca tygodnia będę już pracować na legalu :) Moja pierwsza praca :) Dumna jestem .
A na ostatni weekend czerwca wybieramy się całą paczką do Żywca , niby tylko 2 dni ale potrzeba mi a własciwie nam takiego oddechu od tego wariackiego tempa :)
Na następny raz zgłoszę się już ze zdjęciami kuchni .
Pozdrawiam
P
Subskrybuj:
Posty (Atom)