O mnie

Jestem żoną i dobrze mi z tym :)

poniedziałek, 28 stycznia 2013

Jestem :)

Dawno nic nie pisałam , ale uwierzcie mi tyle sie dzieje , że nie mam kiedy  a czasami niestety nie ma jak :/
Grypa dopadła i nas :/ W zeszłym tygodniu mąż przyjechał z pracy  w okropnym stanie , kaszel , dreszcze, gorączka itp. teraz jest już zdrowy , ale zaraził mnie ... ja też już doszłam do siebie , jedynie pozostał lekki katar , ale za to choroba przeszła na rodziców . Masakra ! Tak więc jestem kucharką , pielęgniarką , sprzątaczką i dostawcą zakupów .
Żeby nie było przypadkiem za łatwo , to  w naszej miejscowości wymieniają linię wysokiego napięcia i od jakiegoś tygodnia nie ma prądu codziennie od 8 do 16 :/ Ugotowanie obiadu , czy zrobienie prania wymaga niezłej organizacji , ale dajemy radę :)
Odcięta od tv i internetu nadrabiam książkowe zaległości . Na pierwszy ogień trylogia "Pięćdziesiąt odcieni " E L James . Pierwszą część przeczytałam za namową kuzynki , która zresztą podrzuciła mi książkę , myślałam , że będzie przereklamowana , ale tak mi się spodobała, że przeczytałam w jeden dzień :) Potem zakupiłam drugą , obecnie ją czytam , ale teraz już "na raty" . A gdy do mojego Empiku dowiozą 3 część to też pewno kupię .
Na dziś to będzie na tyle , bo tato dostał gorączki więc idę robić okłady , a jutro wysyłam go do lekarza .

Do napisania

P:*

czwartek, 17 stycznia 2013

Niebywałe

Co można zrobić gdy przez pół dnia nie ma prądu , a człowiek jest odcięty od internetu , tv , radia i telefonu . Umyłam 4 okna , wyprałam firanki , no i coś z czego jestem mega dumna wysprzątałam nasz "pierdolniczek" czyli pomieszczenie w którym kiedyś będzie kuchnia . Na razie jest tam składzik , nie , nie , nie składzik to zdecydowanie za dużo powiedziane , jest to miejsce w którym znaleźć można wszystko od igły do rakiety jak to mawia tata . Wiaderka z resztkami farb , resztki kafli , listwy przypodłogowe, ytongi , lustro , karnisze , gładzie gipsowe , płyty gipsowe .... ahhhh i można by tak wymieniać bez końca . Po 4 godzinach walki , można powiedzieć , że jest czysto , zostały jedynie płyty i profile no ale z racji ich rozmiarów nie ma na razie gdzie ich ulokować , ale jakoś to ścierpię . Teraz mam gdzie ćwiczyć , suszyć pranie i trzymać mopa i wiaderko :) nanosiłam się dziś sporo , ale było warto . Jutro ogarnę resztę domu , bo  w sobotę nie będzie czasu , najpierw zakupy , wujek M ma 50 -tkę więc trzeba pojechać po prezent , a wieczorem idziemy do znajomych ok. 4 km w jedną stronę ale lubimy :) Ostatnio coraz częściej robimy sobie takie długie spacerki , np. do rodziców do sąsiedniej wsi (ok. 5 km) zamiast jak zwykle samochodem chodzimy piechotką , muszę się przyzwyczajać , bo jeśli z praca wypali , to taką trasę będę pokonywać codziennie , piechotą lub rowerem , aż w końcu zdecyduję się na prawo jazdy .
W niedzielę przychodzi kuzyn z narzeczoną z zaproszeniem na Ślub :) Bawimy się 20 i 21 kwietnia , w sumie to dalej nie wiemy czy pójdziemy na 2 dzień , impreza jest daleko od nas , ok. 40 minut drogi  , a transport każdy ma sobie załatwić na własną rękę , jeśli nikogo nie znajdziemy to po prostu damy wcześniej znać , że nas nie będzie i tyle .

A teraz rozsiądę się na kanapie i poleniuchuję :)

Pozdrawiam
P:*

wtorek, 8 stycznia 2013

W wolnej chwili

Nadrabiam blogowe zaległości :)  Ostatnio brak mi czasu na wszystko :) Ale dziś jest mój wieczór , zielona herbata , kocyk , kanapa - zestaw idealny .



Najpierw trochę o Sylwestrze w skali od 1 do 10 było tak na 6 . Okazało się , że cała impreza jest w stylu  Śląskiej biesiady , DJ raczył nas muzyką Disco-Polo ( za czym osobiście nie przepadam ) ale nie było aż tak źle , sporo tańczyliśmy , towarzysto też było ok . Co było nie tak ? Z jedzeniem kruchooo , napoje i alkohol musieliśmy mieć swoje , o 12 dostaliśmy po małej szklaneczce szampana a o fajerwerkach mogliśmy tylko pomarzyć . Tak wiem , że za 200 zł od pary nie ma co liczyć na luksusy , ale ciacho , parę plastrów szynki i sera , krokiet i kubek barszczu to wg. mnie za tę cenę troszkę mało . Na koniec jeszcze kolega M spieprzył całą atmosferę , wypalił do mojego męża z tekstem " Ty chyba nie lubisz swojej żony , skoro nie chcesz zmienić swojej pracy , lepiej mieć mniej ale być razem ." W tym momencie się we mnie zagotowało , bo po pierwsze nikt nigdy nie powiedział , że M nie szuka innej pracy , ani że  nie chce zmienić obecnej , po drugie powiedziała to osoba która pracuje w sklepie u swojego tatusia , i jest już ustawiona , bo jako jedynak cały interes odziedziczy . Strasznie wkurza mnie takie pouczanie , nie wie jak wygląda nasza sytuacja finansowa , jakie mamy raty , jakie wysokie są nasze miesięczne opłaty , i prawi nam kazania , ja twierdzę , że najlepiej niech każdy żyje po swojemu i nie wtyka nosa w cudze sprawy .
Jak już wspominałam ostatnio brak mi czasu na wszystko ciągle jest coś do roboty , nie wyobrażam sobie jak wszystko będę godzić gdy będę pracować .
A propo pracy , boję się strasznie jak to wszystko będzie wyglądać ( jeśli pracę dostanę oczywiście ) , duuużo się nasłuchałam o mojej przyszłej szefowej , znam ją osobiście i i jest przemiłą kobietą , ale w pracy ponoć zmienia się nie do poznania Napoleon w spódnicy jak to mówi o niej jej własy syn :) Dodatkowo kuzynka mojego M ( to ona dała i cynk o tej pracy) pracuje w sekretariacie i ma dużo styczności z Panią M , i na bieżąco informuje mnie o jej humorkach , ostatnio powiedziała, że mnie zatrudni ale mam nie robić " numerów " z ciążą . Ale póki nie spróbuję to się nie dowiem , może nie będzie aż tak źle , jak się zanosi . Pożyjemy zobaczymy , jesli faktycznie nie da się tam wytrzymać , to podziękuję za współpracę , bo jednak moje zdrowie psychiczne jest ważniejsze :)
A teraz troszkę o zmianach . Nosiło mnie już 2 tygodnie , ale za każdym razem  gdy juz wybierałam się do fryzjera , jakiś głos szeptał "A może jednak nie ? " Ale w końcu stało się , znów ścięłam włosy , ojjj chyba te 2 letnie zapuszczanie przed ślubem teraz daje mi się we znaki , w końcu mogę zaszaleć z długością , nie tylko z kolorem :)




Zdjęcie z "rąsi" :) jakość kiepska , mąż miał mnie obfotografować ale za każdym razem gdy miał pstryknąć zdjęcie chichraliśmy się jak wariaci , więc musiałam poradzić sobie sama :) Na drugi dzień nałożyłam troszkę inny kolorek - jasny opalizujący kasztan z firmy Garnier ,  teraz czupryna jest "ożywiona" , odrosty zakryte , a pod światłem włosy mienią się na taki lekko bordowo -rudy odcień , dla mnie bomba :) Teraz moje włosy współpracują jak nigdy , po umyciu nakładam balsam do stylizacji termicznej lub serum na końcówki ( ale to nie zawsze ) a potem tylko suszę , tył lekko na szczotce ale to dosłownie tylko 3-4 "muśnięcia " a resztę czochram rączkami :) i git . Bałam się trochę , że przy takim obcięciu moje pucułowate policzki będą baaardzo widoczne ale jak powiedziała pani fryzjerka asymetryczne obcięcie zawsze wyszczupla twarz :) Przy okazji dała mi kilka pomysłów na fryzurkę na kwietniowe wesele kuzyna na które się wybieramy .

Ojjj to się rozpisałam , idę się dalej kurować , bo na oku wyskoczył mi jęczmień :/ Calutka powieka sino-bordowa , boli gdy mrugam , opuchnięty cały policzek i "oczdół" , w aptece bez recepty wydali mi jedynie krople Świetlik , którymi mam smarować powiekę , jeśli do jutra się nie poprawi to udam się do lekarza , jednak oko to ważny narząd i nie ma z tym żartów . A na domiar złego , chyba w nocy źle leżałam na poduszce i strasznie boli mnie kark , mogę obrócić głowę tylko do pewnego stopnia , konsultowałam się już z kolegą ( fizjoterapeuta i masażysta ) i jeśli nie przejdzie to mam jutro przyjechać i spróbuje to rozmasować . Ale miejmy nadzieję , że do jutra wszystkie bolączki miną .A teraz jeszcze bonus - świąteczne fotki Zuzki - mojej bratanicy .


Ahhh ten kontrast zabójczy wzrok w słodkiej sukieneczce :)


A tu już w akcji - prezent się spodobał .


Pozdrawiam 

Paula :*